Przejażdżka przez Park Narodowy Hwange

Zimbabwe
Siedziała z otwartą buzią, różowa kłująca język zwisający, dyszała w trakcie uczty. Nie patrzyła na nas z przekładającymi się ze znużenia oczami, a przez nas. Gdzieś daleko, daleko. Jej czarne źrenice były zamglone. Jej ciało falowało w rytm coraz to oporniejszych oddechów wydobywających się z przejedzonego lwa. Nie zamierzała się ruszyć. Cztery inne zwierzęta pracowały dalej, wolno i leniwie gryząc z trupa, który leżał między nimi, powoli przeżuwając każdy kęs. Jedno z czterech ruszyło się minimalnie, wyciągając swe przednie łapy spod siebie, robiąc miejsce dla swojego okrągłego brzucha. Przypomniałem sobie uczestników konkursu "all-you-can-eat".

Inny pojazd z odwiedzającymi zbliżył się od tyłu. Mieliśmy już swoją porę z lwicami i było wypadać oderwać się i dać nowym przybyszom szansę. Kiedy dwa pojazdy w naszej grupie oddalały się, z naprzeciwka nadjeżdżał pojazd turystów zesłabniętych słonecznymi oparzeniami. Z pewnością informacja o letargicznych lwach dotarła do nich. Znaleźliśmy się w okolicy Robins, zatrzymując się na chwilowy lunch w obozie, obserwując wiewiórki i łapiąc chwilę z WIFI. Przyznam szczerze, w tamtej chwili pomyślałem 'ach tak, zaczyna się, kolejny pojazd i zastanawiam się ile jeszcze napotkamy; myślałem także, 'jeśli mieliśmy lwy w pierwszych 30 minutach, to Hwange będzie pełen atrakcji.'

Jeden. Spotkaliśmy jedno auto, patrolujące park należące do Parków. To było pod koniec pierwszego dnia.
Park Narodowy Hwange ma powierzchnię 14 651 km2. Jest ogromny i mieliśmy cztery dni na przejazd z północno-zachodu na południe. Jechaliśmy i jechaliśmy. Z klimatyzowanej kabiny obserwowaliśmy, jak gleby zmieniały się od delikatnej białej pyłu, do śliwkowej czarnej gliny, do bogatej okry ocher. Przytłumiona roślinność mopane zamieniała się w gęsty chaszcz Jesse, który drapał boki samochodów, piękne wysokie lasy teakowe ustępowały miejsca zagajnikom dorosłych mopań katedralnych, których gałęzie wijące się jak najpiękniejsza japońska kaligrafia.

Mijaliśmy liczne piaszczyste kotły. Suche kotły, zagłębione pompowane kotły, błotniste zabłocone kotły, kotły z jednym basenem - wszystkie z obwodami rozsadzonymi przez trąby, klatki piersiowe, stopy i ciosy około 50 000 słoni w parku. Trzy noce i cztery dni spędzone w Hwange, zobaczyliśmy wiele słoni i kilka zebr, szybko ujrzelismy kilka innych gatunków - byka elanda, antylopę białorozkową (dwóch byków antylopy białorozkowej w dwóch różnych kotłach, oraz stado rozpłodowe w innym), impalę. Kilka fajnych ptaków - drop białobrzuchy, drozd ciemnogłowy, dziobiak Bradfielda, sekretarza na polowaniu, drzemlik żółtobrzuchy, sępopasa białogłowego, by wymienić kilka.

Nasza trasa prowadziła nas przez odległą, najmniej odwiedzaną południową część parku, w dół dróg, które zmieniły się w ścieżki. Nasz nastrój, podobnie jak krajobraz, spłaszczył się. Zbyt dużo jechaliśmy i zbyt mało obserwowaliśmy. Zbyt dużo przestrzeni do pokonania w zbyt krótkim czasie. Została wyciągnięta nauka; zapuść się w głąb i zostań nieruchomy. Hwange jest zbyt duży, jest zbyt wiele do zobaczenia i poczuć. Nie da się tego. Przegapisz z klimatyzowanej kabiny, a potem nie będziesz miał żadnych historii do opowiedzenia.