Piękne rdzenne lasy w Parku Narodowym Chizarira

Zimbabwe
„Stój! Jelenie, spojrzyj! Dzioborożce.” Zwróciłam uwagę przez okno pasażera na trzy czarne ptaki, kroczyły przez spaloną popiół, dzioby wciśnięte, trzy maski i pękaty gardła błyszczały na czerwono wśród krajobrazu spalonego na czarno. Szukały owadów i gryzoni.

Zaledwie godzinę temu, schodziliśmy przez piękne rdzenne lasy Park Narodowy Chizarira. Personel parków współpracował z ZRP. Raport policyjny, opisujący nieskazitelną odnowę Bestii i następującą kolizję z naszym pojazdem, zostanie wysłany e-mailem (tak, e-mailem) do Graeme'a, dla jego roszczenia ubezpieczeniowego. I tak wcześniejszego ranka, Bestia została uruchomiona, cofnięta z naszej drzwi i odjechała w chmurze dymu, by pracować kolejny dzień. I tak również musieliśmy wrócić na drogę. Ale na szczęście nie przed wyruszeniem na malowniczą pętlę do punktu widokowego Kariba.

„Myślę, że to jedna z najpiękniejszych trasa, jaką kiedykolwiek przejechałem w życiu” - to Graeme, który podróżował po większości Afryki, Europy i Nowej Zelandii. Jeśli tlen byłby zbywalnym zasobem, Chizarira byłaby najbardziej dochodową ziemią w portfolio Domu Parkowego. Ktoś znacznie sprytniejszy ode mnie obliczy ile świeżego, czystego powietrza jest pompowane dla dobra ludzkości Zimbabwe przez Chizarira. Dowód na formułę czy nie, to klejnot, który my, Zimbabwejczycy, powinniśmy pielęgnować.

Serio. Pojeździliśmy pętlą w najgorętszej porze dnia i zobaczyliśmy stado bawołów, dwie antylopy patas, ładne stado kudu z młodymi, a dla dopełnienia urody jazdy, parę peregrinów. Zaledwie zaczęliśmy. Jest około 1500 km2, których nie widzieliśmy; Ja i Jelenie już planujemy powrót. My, jako społeczeństwo, musimy wspierać nasze parki narodowe i dowodzić ich wartości. Jeśli tego nie zrobimy, kto wie? Może znikną. I to będzie na naszych oczach. To od nas zależy, aby te parki, zastrzeżone dla publiczności, pozostały. To od nas zależy, aby te parki były przede wszystkim dla ochrony.

W mojej głowie jest za dużo wirujących myśli, za dużo myśli o korytarzach dla zwierząt, środkach życia wiejskiego, użytkowaniu gruntów, dziedzictwie i przyszłości. Do pierwszych deszczów pozostało jeszcze trzy miesiące.
Nasz pierwszy nocleg w Chete spędziliśmy na polu biwakowym Chete Fishing Camp. Dziękuję Wayne'owi Detricksonowi za przyjęcie nas. Gorące prysznice i czyste prześcieradła były bardzo mile widziane po 7 dniach kempingu. Pijąc herbatę na skraju Kariba, obserwując flotyllę łodzi Kapenta wpływających w przepaść na nocne połowy ryb, uświadomiłem sobie różnice w okolicy.
Było surrealistyczne w porównaniu z miejscem, w którym byłem: najbardziej zadrzewione miejsce, na jakim kiedykolwiek stanąłem. Było surrealistyczne w porównaniu z miejscem, w którym teraz stałem: z widokiem na Kariba z safari obszar zalesiony, z licznymi znakami i dźwiękami słoni, bawołów, impali, czarnych orłów, bielików, jastrzębi i kropiatych lelwii. Było surrealistyczne w porównaniu z przestrzenią między spalonymi, surowymi gruntami wspólnotowymi usianymi okrągłymi błotnymi, drewnianymi i strzechą chalupami. Naiwnie wierzyłem, że chalupe z gliny zostały w dużej mierze zastąpione przez cegły i blachodachówkę w Zimbabwe. Myliłem się.

Krajobraz ludzi między Chizarira a Chete zdaje się być niemal niezamieszkalny. Przy postoju dzieci, które przyszły powiedzieć cześć, były przyjazne, ciekawskie, boso, i tak daleko od możliwości, jak można by się domyślać w tym kraju. Błogosławieństwo Boże dla nich. Robimy coś poważnie źle, jeśli zadrzewiony krajobraz po obydwu stronach tego ubogiego społeczeństwa jest, pomimo wszystkich problemów pojemności i finansów, bogaty w różnorodność biologiczną i dynamiczny. Zadrzewiony krajobraz z wyraźnością się zmaga. Rolnictwo na cele spożywcze nie działa. Obszar z dala od brzegu jeziora jest zbyt suchy i zbyt trudny. Kozy i krowy sprowadzają dzięki swojemu mieleniu krajobraz na skraj pustynnienia.

Nasza druga noc była bardzo wyjątkowa. Otrzymaliśmy pozwolenie na biwakowanie na rzece Ruzilukulu, dziewiczej, dzikiej rzece płynącej przez koncesję. Hiena. OLBRZYMIE ciekawskie krokodyle zaczęły nas polować od momentu naszego przybycia. Hipopotam. Małpy. Żółw lądowy. Impala. Szare perliczki. Kropiwy lelwia. Jeśli inni ludzie w ostatnich latach tam biwakowali, nie zrobili tego oficjalnie. Biorąc pod uwagę, że jest to teren safari, można by się spodziewać, że wszystko zwinie. Zamiast tego, byliśmy obserwowani, a to również było surrealistyczne. Straszne i surrealistyczne. Noc była mroźna. Na czarnym, ciemnym niebie gwiazdy były jasne. Jestem tak bardzo szczęśliwy.

Na rozpadających się czarnych czaszkach nosorożców zdobiących rozpadający się podbazę Parków Narodowych w Chete, obszar, który kiedyś znajdował się w najwyższej ciągłej koncentracji nosorożców w kraju. Ogród podbazy był ozdobiony wzorami stłuczonych, opróżnionych butelek trzcinowych wśród sukulentów. Butelka trzcinowa kosztuje 1,50 USD. Jest butelkowana w Harare i niszczy nasz kraj. Personel parków był niezwykle pomocny i ci, których spotkaliśmy, robią to, co w ich mocy. Zbyt wielu much mopan przyciągniętych do mojego potu.